Troszkę to trwało jednak dłużej niż założyłam w poprzednim poście, ale mogę powiedzieć już głośno, że MAMY TO! Nasza kuchenna metamorfoza zbliża się ku końcowi. Pisałam Wam ostatnio o pierwszych zmianach (KLIK), do realizacji których przeszliśmy po małym planowaniu (KLIK). Teraz obrazek stał jest jeszcze bardziej klarowny, kuchnia jest znacznie spójniejsza, funkcjonalna i na dodatek stare elementy zostały bardziej podkreślone przez nowe i dostały swoje drugie życie!
... Ale co ja tam będę dalej pisać, zobaczycie sami, co się jeszcze zmieniło :)
Z okrągłego na kwadratowy.
Mowa tu oczywiście o zlewie. Już od dłuższego czasu nasz stary mi po prostu przeszkadzał, był niewygodny, przez swój kształt zbyt mały i na dodatek srebrny, a tego koloru chciałam się stąd pozbyć. Znalazłam idealnego zastępce- granitowy zlew marki Lavello. Wybrałam gotowy zestaw, który od razu wydał mi się idealny do naszej kuchni zarówno kolorystycznie jak i gabarytowo: zlewozmywak Decoro 0.0 grafit i bateria Lavello 200. Urzekł mnie swoim kolorem, fakturą z delikatne kropeczki, a także funkcjonalnymi dodatkami takimi jak wmontowany dozownik na mydło i automatyczny syfon. Jeżeli nie potrzebujecie tych opcji to marka Lavello daje Wam możliwość spersonalizowania i dopasowania zlewu do swoich potrzeb, możecie likwidować i dodawać dowolne otwory. Martwiłam się trochę jak będzie z utrzymaniem takiego granitowego, czarnego zlewu. Wszędzie się słyszy o tym, jak ciężko się je czyści, a tymczasem nic bardziej mylnego! Wystarczy, że zaimpregnujecie zlew olejem, tak -olejem. Dzięki temu Wasze problemy i obawy dotyczące czyszczenia znikną. Ja jestem póki co zachwycona, dodatkowo jeszcze spójrzcie jak podkreślił słoje w blacie, którego nie zmienialiśmy. Nikt wcześniej nie zwracał na niego uwagi, a teraz dostaję mnóstwo zapytań właśnie także o blat. Tak więc wystarczy dobrze dobrać do siebie detale i mamy przepis na piękne wnętrze!
Precz ze srebrem!
Od jakiegoś czasu miała serdecznie dość tych srebrnych elementów w naszej kuchni. Pozbyłam się okapu, zlewu, a więc przyszedł czas na uchwyty do szafek. Zastanawiałam się czy pomalować je na czarno czy może na biało... I zdecydowanie wygrał biały. Teraz szafki wyglądają bardziej jak jedna tafla, a właśnie na takim efekcie mi zależało. Uchwyty malowane były tą samą farbą, którą fronty. Nie było to bardzo uciążliwe, jednak przed malowaniem pamiętajcie albo zostawić szafki otwarte albo wybierzcie taki dzień, w który nie musicie z nich korzystać, bo farba niestety schnie dość długo. My sami planujemy jeszcze trzecią warstwę ale czekamy na ten odpowiedni moment. Pomalowane uchwyty sprawiły, że kuchnia jest jeszcze bardziej spójna i dzięki temu zabiegowi myślę, że z tymi frontami spokojnie wytrzymamy jeszcze kolejny rok!
I co powiecie na te kolejne zmiany? Zaskoczę Was, że to jeszcze nie koniec... Pamiętacie jak wspominałam o czarnych relingach? Zrezygnowaliśmy z nich na rzecz szafki na ścianę z lewej strony. Nie mogę się już doczekać końcowego efektu! Myślę, że to będzie ten element, który całkowicie wykończy to wnętrze i ... mojego męża, który juz marzy by się ten wieczny remont skończył ☺️
Wydaje mi się, że taki zlew bardzo ciężko doczyścić. Co najczęściej do jego czyszczenia używasz? Masz jakieś sprawdzone środki? Możesz mi coś polecić? Bardzo chętnie się dowiem, bo myślę o czymś podobnym dla siebie.
OdpowiedzUsuń