Zawsze gdy wybieraliśmy kierunki na wakacje, Turcja gdzieś tam była, ale na dalszych pozycjach z listy. Moje wyobrażenie było zbliżone do tego, co widzieliśmy w Egipcie, a to totalnie nie był nasz klimat. Dodatkowo tureckie hotele kojarzyły mi się z przepychem, pałacowym stylem, przerysowanymi animacjami i chaosem. Jednak gdy podejrzałam relację jednej osoby, później kolejnej to stwierdziłam, że jednak musimy sprawdzić to miejsce samodzielnie i wtedy wydać opinie. Mając urlop w majówkę nie mamy zbyt dużego wyboru jeżeli chodzi o kierunki, do których dolecimy w około 3 godziny i będziemy cieszyć się ładną pogodą. Dlatego właśnie na tegoroczny majowy wypad jako kierunek wybraliśmy Turcję. Chcieliśmy też bardzo po prostu odpocząć, bez dużej ilości zwiedzania, okrutnych upałów, w kameralnym, klimatycznym hotelu z regionalną kuchnią i to ostatnie było największym wyzwaniem...
Hotel
Wybór hotelu spędzał mi sen z powiek, aż tu któregoś dnia magicznie algorytm Instagrama wyświetlił mi relację z cudownym, tureckim zachodem słońca na plaży w totalnie boho klimacie. Okazało się, że jest to reklama hotelu, którego oferta nas bardzo zainteresowała i tym samym zdecydowaliśmy się na TUI MAGIC LIFE BODRUM. Wybraliśmy pokój z widokiem na morze i to, co dostaliśmy zaraz po przyjeździe bardzo niemiło nas zaskoczyło. Pokój mieścił się na parterze, a okna owszem były skierowane na morze, ale budynek, który był tuż przed naszym totalnie go zasłaniał. Obsługa jednak stanęła na wysokości zadania i pokazała nam inne, dostępne pokoje, a widok z jednego z nich rozkochał nas w sobie totalnie! Codziennie rozkoszowaliśmy się zachodami słońca widocznymi z naszego balkonu i pięknym morzem w tle.
Teren hotelu.
Sam hotel był chyba jednym z najbardziej kameralnych jakie udało nam się znaleść W Turcji, w okolicy Bodrum, a mimo wszystko i tak był jak dla nas ogromny! W ciągu dnia potrafiliśmy zrobić tylko po jego terenie około 20 tysięcy kroków, a wydawało nam się, że cały dzień leżeliśmy na plaży i nasz spacer ograniczał się jedynie do pójścia na posiłek!
Rzeczywiście teren był dość rozległy, zadbany, bogaty we wszelkie alejki z przeróżnymi malowidłami, dekoracjami i dodatkami. Oprócz głównego budynku z restauracją główną i pięknym tarasem z cudownym widokiem był też budynek z bardzo klimatycznym SPA, a także cała infrastruktura położona przy plaży: restauracje, bary, basen tylko dla dorosłych oraz wszelkie romantyczne miejscówki.
To właśnie w barze przy plaży odbywały się wszystkie wieczorne imprezy na naprawdę bardzo wysokim poziomie! Obawialiśmy się tandetnych animacji, a to miejsce zaskoczyło nas bardzo pozytywnie. Było tu wszystko, wieczorne pokazy, przeróżne koncerty czy neonowa impreza z DJ-em na plaży. Niestety ze względów pogodowych boho wieczór przy zachodzącym słońcu i muzyce na żywo nas ominął, ale widzieliśmy przygotowania i naprawdę jest magicznie jak na zdjęciach, które widzieliśmy. Zachód słońca w barze przy plaży również był niesamowity!
Obsługa dba o to, aby każdy był zadowolony, codziennie są przeróżne niespodzianki w ciągu dnia, a program jest tak bogaty, że na pewno nie można się nudzić, jeżeli jesteśmy nastawieni na aktywny wypoczynek. Nie musimy się też martwić o pełne brzuszki, bo jedzenie w hotelu jest po prostu przepyszne i tak bogate, że ciężko jest się zdecydować... Od kuchni regionalnej, po przeróżne charakterystyczne potrawy dla przeróżnych zakątków świata, po wyśmienite desery i jakieś 20 rodzajów czekolad!
Bodrum
Nasz hotel był lekko oddalony od samego centrum Bodrum, ale praktycznie od razu spod niego odjeżdżały chyba co godzinę busiki, które kosztowały jakieś grosze. Oczywiście można wybrać się również za troszkę większą kwotę taksówką. My wybraliśmy pierwszą opcję, lubimy przynajmniej raz wybrać się gdzieś właśnie komunikacją miejską. To kojarzy nam się z większą przygodą.
Bodrum głównie znane jest jako miejsce słynące z głośnych klubów nocnych, sklepów i sklepików, a także miejsce idealne do uprawiania sportów wodnych i zwiedzania przepięknych zabytków. Rzeczywiście ilość sklepików z przeróżnymi przyprawami, tradycyjnymi przysmakami czy po prostu podróbkami przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Jednak my to miejsce zapamiętamy przede wszystkim jako bardzo klimatyczne, z romantycznymi restauracjami tuż na samej plaży, z widokiem na Zamek Świętego Piotra. Z alejkami, w których aż chce się człowiek zgubić by jeszcze bardziej poczuć klimat tego miejsca.
Hierapolis oraz Pamukkale
Bardzo dobrze pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz na zdjęciu w gazecie widziałam sesję modelki z przepięknej scenerii białych jakby mini basenów z delikatnie błękitną wodą. Wiedziałam już wtedy, że kiedyś po prostu muszę zobaczyć to miejsce na żywo! I tak oto udało się odhaczyć jedno z moich marzeń, bo te mini baseny to nic innego jak ukształtowane na tarasy wapienne osady oraz nacieki. Ich widok na żywo robi niesamowite wrażenie! Częściowo możemy po nich spacerować, podziwiać z bliska, ale też oglądać przepiękne widoki, które stojąc w nich mamy na wyciągnięcie ręki.
Aby dostać się do wapiennych tarasów musimy przejść przez część starożytnego miasta- Hierapolis. Mamy w nim ruiny przeróżnych zabudowań, ale także Teatr Rzymski, który zrobił na nas przeogromne wrażenie i warto tu usiąść chociaż na chwilę i chłonąć klimat tego miejsca!
Warto wybrać się tu z samego rana, bo im później tym ilość turystów zwiększa się z minuty na minutę, co możecie zobaczyć na jednym ze zdjęć, a byliśmy koło 10.00 :)
Turcja, a właściwie jej mały kawałeczek, jaki udało nam się zobaczyć totalnie zburzyła nasze wcześniejsze wyobrażenia i bardzo cieszę się, że przełamaliśmy się aby ją zobaczyć.
Mało tego, już mamy zaplanowaną ponowną podróż, tym razem w troszkę inny rejon z myślą aby i zobaczyć ciut więcej!
Jak pogoda w maju? :)
OdpowiedzUsuń